Opis wydawcy:
Wszystkie drogi prowadzą do Nightside… John Taylor, specjalista od spraw beznadziejnych, od pięciu lat skutecznie unika kłopotów. Błogi spokój kończy się wraz z chwilą, gdy próg jego biura przekracza obrzydliwie bogata Joanna Barrett. Za cenę odnalezienia jej córki, enigmatyczny detektyw łamie daną sobie przysięgę i wyrusza tam, gdzie nie można polegać nawet na ciągłości czasu.
Konie, które boją się dentysty, gazeta z przyszłego tygodnia, przeboje Dylana grane od tyłu przez ulicznego grajka i krzywizny czasoprzestrzeni… Żeby to przetrwać, wstąp na szklaneczkę czegoś mocniejszego do Obcych Znajomków. Uważaj! Twoją moralność oceni sam Merlin… Nightside. Miejsce, gdzie spełniają się marzenia i ożywają koszmary. Gdzie można kupić wszystko, często za cenę duszy.
Coś pojawiło się w Nightside. Coś naprawdę złego. Ale czy w świecie, w którym ożywają koszmary istnieje coś, co potrafi nas przerazić?
Początek powieści sprawia złudne wrażenie normalnego. Poznajemy Johna Taylora – cieszącego się złą sławą detektywa, który stara się związać koniec z końcem. To on opowiada nam o wszystkich wydarzeniach, a narracja ta przypomina zasłyszane w starych filmach opowieści dzielnych policjantów. A w zasadzie ich parodie, bo John swoje zdania przyozdabia żartami i anegdotkami. Zabawne, ale boków nie urwało. Do biura detektywa przychodzi klientka. Wynajmuje Taylora i jego nadprzyrodzony dar (potrafi on bowiem znajdować ludzi i przedmioty), aby ten pomógł jej odnaleźć zagubioną córkę. Wtedy trafiamy do Nightside. I wtedy właśnie wszelkie pozory tego, że do czynienia będziemy mieć z poważną i statyczną powieścią detektywistyczną, znikają całkowicie.
Green wykreował niesamowity świat, zadbał o każdy szczegół, a tych jest wiele. Nightside to świat pełen sprzeczności i absurdu. Tu nic nie jest takie, jakim się wydaje – kategorie piękna i brzydoty, moralności i grzechu, sacrum i profanum nie istnieją. Tradycje wierzeniowe i demonologiczne stapiają się w jedno i zostają umieszczone właśnie tutaj. Wyobraźnia autora nie zna granic i sięga znacznie dalej niż fantazja niejednego czytelnika, dla którego zatopienie się w Nightside nie będzie biernym odbiorem, a psychodeliczną podróżą w głąb własnych, nieuświadomionych nawet pragnień i marzeń. Bo takie jest Nightside – przerażające, groźne i niebezpieczne, ale warte zaprzedania swej duszy.
Powieść skrzy się humorem. Dzikie wybuchy śmiechu pojawiające się w czasie czytania potrafią doprowadzić do utraty tchu, a nawet wtedy, gdy akurat nie zwijamy się w ekstatycznych chichotach, dobry humor nas nie opuszcza. Kiepskie anegdotki Taylora z początkowych stronic zastąpione zostają błyskotliwym opisem pełnym absurdalnego humoru. Jeśli wśród czytelników znajdzie się miłośnik tego właśnie typu żartu – z pewnością się nie rozczaruje. Zabawny jest nie tylko sposób opisywania świata użyty przez Taylora, ale też to, co opisuje. Autor zestawia ze sobą przedmioty i sytuacje, których wyobraźnia szarego człowieka nie umieściłaby na jednej linii, zyskując tym samym doskonały efekt.
Poznajemy też grono groteskowych postaci, a wśród nich Ostrego Eddie’go – Ulicznego Boga Brzytwy, Kolekcjonera (kolekcjonującego dosłownie wszystko) i – moją faworytkę – Wystrzałową Suzie, która dumnie prezentuje opaskę ze skóry człowieka, którego zabiła w wieku 12 lat. Odwiedzamy niezwykłe miejsca, takie jak Wiatr Sokoła – bar w którym nie płynie czas. Trafić możemy na Piaski Czasu, które przeniosą nas do przyszłości. Przede wszystkim zaś przyjrzeć możemy się najróżniejszym istotom nadprzyrodzonym, które zalewają karty powieści. Wampiry, zjawy i inne stworzenia, które spotkać możemy w bajkach, to w Nightside nic niezwykłego. Miasto przyciąga do siebie znacznie groźniejsze monstra. Autor zgrabnie lawiruje w demonicznym świecie, kreując postacie spotykane jedynie w snach – hybrydalne, bez określonego pochodzenia etnicznego. Nightside to zbiór cudownie dziwacznych i przerysowanych postaci, z których każda mogłaby być sztandarem dla walczącego o prawa mniejszości stowarzyszenia.
No i wreszcie coś, co lubię najbardziej – zabawy z czasem. Czasoprzestrzeń, nie jest w stanie ograniczyć twórczego rozmachu autora. Każde nowe zagięcie przestrzeni i każdy skok w czasie to dla niego zabawa, w której czytelnicy aktywnie uczestniczą. Ponadto wszystko dopracowane jest do perfekcji i ma swój logiczny ciąg, co w przypadku tego typu zabiegów jest rzeczą bardzo istotną.
„Coś z Nightside” to połączenie kilku konwencji. Nazwać go kryminałem, bądź fantastyką, to za mało. Powieść łączy w sobie cechy klasycznego kryminału noir, barwnej powieści fantasy, a także wiele różnych tradycji kulturowych. Ta mieszanina dziwnych zjawisk, kolorowy tłum postaci o różnym statusie ontologicznym i różnym stanie skupienia tworzy prawdziwe postmodernistyczne arcydzieło. „Coś z Nightside” nie zachwyca swoją intrygą, czy rozwojem fabuły (choć nie mam im nic do zarzucenia), ale tą eklektyczną papką kulturową, która jest jedyna w swoim rodzaju.
Na koniec należy też wspomnieć o przepięknej szacie graficznej książki. Ilustracje, których autorem jest Dominik Broniek utrzymane są w stylu retro i odwołują się do klasycznej strony dzieła. Detektyw w prochowcu uchwycony został z najważniejszymi postaciami i momentami w powieści. Ilustracje świetnie dopełniają całości, nie zniekształcając przy tym naszego osobistego odbioru.
Obrazy wykreowane przez Green’a nie są ładne. Nie sposób tez ich analizować, bo świat w nich przedstawiony nie daje się sklasyfikować i zrozumieć. To żywioł, rozwiewający włosy szalony pęd, któremu czytelnik musi się poddać. Zamknij oczy, wyłącz zmysły, poczuj Nightside.
Recenzja napisana dla portalu LubimyCzytac.pl
Zapowiada się świetna lektura! Najbardziej przemawiają do mnie te groteskowe postaci, no i humor! Gdy będę miała okazję, z przyjemnością przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Koniecznie muszę zapisać sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńOkładka mnie dorzuca, ale skoro wnętrze interesujące, to koniecznie muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Serio? A dla mnie ta okładka jest właśnie genialna, taka klimatyczna. :)
OdpowiedzUsuńMnie tez okładka już od jakiegoś czasu przyciąga. W sumie jak cała książka. teraz tym bardziej nie mogę się doczekać kiedy przekopię się przez te góry książek i pojadę na nowe polowanie
OdpowiedzUsuńWow, coś niesamowicie innego! W końcu ;) Sama okładka zapowiada fantastyczną lekturę ;D
OdpowiedzUsuńO jaa, teraz to mnie zachęciłaś :D Już wcześniej miałam oko na te książki, ale jakoś nigdy specjalnie nie próbowałam ich szukać, a teraz po prostu muszę! Poza tym, uwielbiam ilustracje Brońka - chyba normalnie przekartkuję książkę w empiku jak będę xD
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająca recenzja ;) Na pewno sięgnę, mam nadzieję, że niedługo ;)
OdpowiedzUsuń