Na
miły początek – miła gra. „Pędzące żółwie” to żadna nowość. Wręcz przeciwnie;
gra bije rekordy popularności i zna ją chyba każdy, kto choć trochę interesuje
się planszówkami. Jej autorem jest słynny Reiner Knizia, przez wielu uważany za
jednego z najlepszych projektantów gier na świecie.

Bardzo
kolorowa (i, moim zdaniem, piękna) oprawa graficzna gry i żółwia tematyka od
razu nasuwają skojarzenie z grami dla dzieci. Tak, wydawca zapewnia, że dzięki
uproszczonemu wariantowi gry, w „Pędzące żółwie” zagrać może już pięciolatek, a
ja dorzucę do tego, że nawet dobrze poprowadzony trzylatek poradzi sobie z
najprostszą wersją zasad (na przykład poprzez ujawnienie koloru żółwi, którymi
zmierzamy do mety) i z pewnością będzie to znakomita i wartościowa rozgrywka
dla młodych graczy. Uleganie niesłusznemu wrażeniu, że gra jest zbyt prosta,
zbyt dziecinna i w ogóle „nie dla mnie” byłoby jednak dla niej bardzo
krzywdzące. Śmiało mogę powiedzieć, że „Pędzące żółwie” to jedna z moich
ulubionych gier, która nie posiada swojego miejsca na półce i od kilku już lat pudełko z kolorowymi gadami nie znika z
mojego stołu, jest bowiem w użyciu dosłownie codziennie. A grają w nią tylko
dorośli, choć najmłodszy członek rodziny bacznie się przygląda i, mam nadzieję,
wdraża mimochodem. Bo co to będzie za przyjemność zagrać w trójkę!
Zawartość pudełka |
Każdy
z graczy losuje kolor żółwia, którym, jeśli dotrze do mety jako pierwszy,
zwycięży. Cała zabawa polega jednak na tym, że kolor własnego pionka trzymamy
przed innymi graczami w tajemnicy. Istotne jest więc w grze blefowanie i na
tyle umiejętne manewrowanie poszczególnymi żółwiami, aby inni jak najpóźniej
zorientowali się, którym z pionków tak naprawdę zmierzamy do zwycięskiej
sałaty. Za pomocą kart ruchu poruszać możemy wszystkimi żółwiami, które chodzą
do przodu i do tyłu, a mając na grzbiecie innych kompanów – zabierają ich ze
sobą (zwycięża żółw znajdujący się na górze). Karty otrzymujemy losowo, ale
losowość ta nie determinuje całej naszej rozgrywki. Oczywiście, w skrajnych
przypadkach może się zdarzyć tak, że czysty przypadek udaremni nasze
zwycięstwo, jednak równowaga jest tutaj zachowana. Najczęściej, poprzez
zbieranie odpowiednich kart „na potem” zaplanować możemy swoją strategię. W
ostatnim momencie nieodpowiedni ruch przeciwnika może jednak odwrócić sytuację
o 180 stopni. Rodzi to sporo zabawnych sytuacji i wiele emocji. Jeśli domyślamy się tożsamości
innych graczy, możemy im mocno zaszkodzić. Rozgrywka trwa zazwyczaj dziesięć minut,
rzadko przeciągała się do pudełkowych dwudziestu.
Uwielbiam
„Pędzące żółwie”! Nieustannie obecna jest tu atmosfera wyścigu, co sprawia, że
gra jest niezwykle dynamiczna i ciągle coś się w niej dzieje. Trzeba być
czujnym, żeby nie tylko zachować w tajemnicy własny kolor żółwia, ale także
odgadnąć kolory przeciwników. Każde niekorzystne dla nas posunięcie należy od
razu dostosowywać do własnych potrzeb, ale tak, żeby inni tego nie zauważyli. Największa
siła gry tkwi w jej minimalizmie. Szczątkowa zawartość pudełka, która na
początku rozczarowuje, okazuje się być ogromną zaletą. Rozgrywka jest
nieskomplikowana, lekka i wywołuje naprawdę dużo śmiechu. Nie wymaga uruchamiania
skomplikowanych procesów myślowych, ale jednocześnie nie jest banalna. To naprawdę
sztuka stworzyć coś tak uniwersalnego i dobrego w swej prostocie. Brawo panie
Knizia!
Gra
dostaje soczyste 6 i szczerą rekomendację
od Wolanda, który kładzie się tylko na wyjątkowych grach!
Pędzące żółwie. Wyścig do sałaty
Autor: Reiner Knizia
Wydawnictwo: Egmont
Liczba graczy: 2-5
Wiek: 5+
Czas gry: 20 minut
Pionki są cudowne :) Ach, pograłabym :)
OdpowiedzUsuńgra odpowiednia dla maluchów, aczkolwiek na dzień dzisiejszy dzieci w wieku 2-5 nie mam.
OdpowiedzUsuńpowala mnie poziom autora komentarza który już nie tylko komentuje recenzje z której nie przeczytał ani zdania ale jeszcze nie potrafi odczytać podstawowych informacji z ramki
UsuńGnomie! Przywołuję Cię do porządku i proszę o nieobrażanie innych komentujących. ;) Fakt jednak faktem, że gra dla dzieci 2-5 nie jest. :)
Usuń:D
UsuńAż trudno sobie wyobrazić, że na takiej nieskomplikowanej planszy gra jest dynamiczna :) Pionki-żółwie boskie !
OdpowiedzUsuńRewelacja! A na Arosie teraz takie tanie! Dokładam do Małego księcia. Knizię (Knizia???) znam z innych gier, więc nie może być źle. Nie wiem teraz czy zamawiac, czy czekać na Twoją następną recenzję, bo pewnie znów będę musiał kupić to, co tam opiszesz...
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. :D
UsuńZnam i uwielbiam Pędzące żółwie. :))))) Genialna gra! Wygrałam ją kiedyś w jakimś konkursie i też z mężem gramy w nią bez przerwy. :D Właśnie takie niby nic i wygląda jak dla dzieci, ale emocje sa niesamowite, pod koniec az podskakuje na krzesle. :D Widzę, że mamy podobny gust, tym bardziej czekam na jeszcze więcej recenzji! :))))
OdpowiedzUsuńMy jej jeszcze nie mamy, ale już od jakiegoś czasu spoglądam w jej kierunku gdy mijamy ją na półkach sklepowych ;)) Myślę że po 4 urodzinach Martynki bardziej się jej przyjrzymy :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię tą grę, chociaż najczęściej gram z tą sama osobą i po pewnym czasie znam już taktykę tej osoby, wiem co robi żeby ukryć swojego żółwia, ale ciągle gramy, bo gra jest świetna. :-)
OdpowiedzUsuńGrałaś może w "Pędzące jeże", bo bardzo bym je chciała ale nie wiem czy warto.
Agata
Hej! Niestety nie mam "Pędzących jeży". :( Bardzo, bardzo żałuję. Jak tylko wyszły, to się na nie rzuciłam, ale potem zauważyłam, że nie można w nie grać w dwie osoby, więc zwyciężył rozsądek i na razie czekam, chociaż jestem niesamowicie ciekawa tej gry. Chyba nie może być zła. ;)
Usuńnarobiłaś apetytu zdjęciami "biblioteczki", a tu takie maleństwo..,
OdpowiedzUsuńale nie spotkałam jeszcze negatywnej opinii o "Żółwiach", więc chyba faktycznie mają to coś
Szkoda, że nie znam :) Dzisiaj mam spotkanie rodzinne, więc na pewno w coś pogram z kuzynki córką, już nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńMy wywaliliśmy oryginalne opakowanie i planszę i przełożyliśmy pionki z kartami do starego pudełka po Ewolucji. Teraz pędzące żółwie zajmują tylko trochę więcej miejsca niż talia zwykłych kart. (Plansze rysujemy na kartce papieru.) Można ją łatwo wszędzie ze sobą zabrać.
OdpowiedzUsuńFajnie poczytać o planszówkach na blogach parentingowych.
Zapraszam też do siebie w poszukiwaniu inspiracji :)
http://rozegrana.blogspot.com/