Hit
nad hity wkroczył niedawno w naszą codzienność. O książce bez tekstu dziś będzie
i o owocach też trochę. Panie i Panowie – Ulica Czereśniowa!
Każda część z serii to siedem dużych rozkładówek, a na niej obrazki, dość szczegółowe, przedstawiające codzienność w pewnym miasteczku. Każda kolejna strona przedstawia inne miejsce i inny moment dnia. Pamiętacie „Mamoko” (KLIK!)? Tutaj chodzi o to samo.




W
książkach nie ma tekstu, nie stanowi to jednak żadnej przeszkody do wymyślenia miliona innych sposobów na ich
czytanie. Skupić się można na jednej rozkładówce i kontemplować ją z uwagą (dla
mnie zawsze najciekawsze do takich kontemplacji są przekroje domów i tutaj taki
przekrój też jest!). Dzieje się na każdej stronie dużo i wyśledzenie wszelkich
niuansów nie będzie łatwe. Ilustracje skrzą się humorem i wywołują chichot.
Można upatrzyć sobie jakąś postać i śledzić ją na kolejnych kartach, podglądać
ją w sytuacjach radosnych, smutnych, intymnych nawet; sprawdzić jak spędziła
dzień, z kim się spotkała i jak ten ktoś trafił dokładnie w to samo miejsce.
Można tylko oglądać, można opowiadać, a jak się umie mówić – można to nawet
zrobić samemu! Nie tylko po polsku, rzecz jasna, ale w dowolnie wybranym języku
obcym, a nawet we wszystkich na raz. ;) Posiadanie
wszystkich tomów serii otwiera jeszcze jedną możliwość zabawy z książkami.
Ponieważ każda część skupiona jest na innej porze roku, nietrudno zauważyć, że
na kartonowych kartach mija rok (pierwsza jest „Zima...”, ostatnia „Noc...”). Można
więc porównywać jak zmienia się krajobraz, a także co dzieje się z bohaterami w
trakcie takiego szmatu czasu i nawet zżyć się z niektórymi z nich.
My
na razie czytamy lato, bo i lato za oknem, tak więc, jako animatorka domowych
gier i zabaw, tak właśnie postanowiłam. Pozostałych części nie wyciągam,
czekają na kolejne pory roku, myślę, że miło będzie za jakiś czas zobaczyć coś zupełnie
nowego. Większość zdjęć w tym poście pochodzi więc z „Lata”.
 |
W ciągu roku można na przykład zdążyć zostać matką. ;) |
 |
...albo zbudować przedszkole! |
 |
Codzienność |
 |
Natura |
 |
Na wesoło |
 |
Dramatycznie |
 |
Am! |
 |
Brum! |
Róża
jeszcze niedawno traktowała „Czereśniową” ozięble. Coś tam popatrzyła, ale siedzieć
nad nią dłużej niż to konieczne nie chciała. W końcu jednak, w okolicach
trzynastego miesiąca, nadszedł moment triumfu. Nadal nie siada samotnie z
książką i nie ogląda jej „godzinami” tak, jak mają to w zwyczaju inne blogowe
dzieci ubrane w spódniczki tutu, leżące na idealnie czystej podłodze. Żałuję!
Róża wpakowuje się na kolana i każe sobie opowiadać historie przedstawione w
książce, a jak nie opowiadam, to krzyczy i wtedy znów opowiadam. Chętnie też
pokazuje kolejne przedmioty i żąda ich nazw. Lubi też, kiedy proszę ją o
znalezienie pewnych obiektów. Najpierw wybierałam te największe, najbardziej
oczywiste, ale później zauważyłam, że i z mniejszymi świetnie sobie radzi. Ostatnio
zadziwiła mnie tym, że po znalezieniu przedmiotu albo zwierzęcia na pierwszej
stronie, potrafi go też wskazać na kolejnych, a czasami nawet ja muszę poszukać
nieco dłużej. Próbowałyśmy powtórzyć tę sztuczkę szukając osób, ale to na razie
za trudne. Podoba mi się też, że możemy nad „Ulicą Czereśniową” siedzieć
naprawdę długo (choć nie godzinami!), bo historii do opowiedzenia nigdy w niej
nie zabraknie. Od pewnego czasu do ogrodu nie taszczę więc całego stosu książek,
ale jedną, leciutką i poręczną. Fakt ten bardzo upraszcza logistykę naszego
wakacyjnego wyjazdu.

 |
Uważna kontemplacja z każdej możliwej perspektywy. |
Gdybym
miała wskazać jedną książkę, którą powinno mieć roczne, półtoraroczne dziecko,
to byłaby to „Ulica Czereśniowa”, z którą wiąże się tak wiele możliwości. Warto!
Zima na ulicy Czereśniowej
Wiosna na ulicy Czereśniowej
Lato na ulicy Czereśniowej
Jesień na ulicy Czereśniowej
Noc na ulicy CzereśniowejRotraut Susanne Berner
Wydawnictwo Dwie Siostry
Książki całokartonowe
Stron: 14 (każda)
Wiek: 1+
Koniecznie przeczytaj też:
Przekrój domu ! Pamiętam, że jak byłam dzieckiem chodziłam do biblioteki, żeby oglądać godzinami w czytelni książkę w której był właśnie przekrój domu, nie można było jej wypożyczyć, więc siedziałam w bibliotece wpatrzona w jedną stronę ( co musiało wyglądać dziwnie ), oczywiście wyobrażałam sobie mieszkańców którzy wykonują zwykłe, codzienne czynności i miałam z tego niezłą frajdę ( musiałam być wspaniałym dzieckiem dla moich rodziców ).
OdpowiedzUsuńKontemplacja Róży wygląda przecudnie :)
Lato kupuję bez mrugnięcia okiem, na resztę pór roku przyjdzie czas :)
Jak porównasz Czereśniową do Mamoko? Ja mam wrażenie, że Mamoko jest jednak dla trochę starszych dzieci z uwagi na większą jednolitość kolorów. Przynajmniej Tosia łatwiej się skupia na Czereśniowej, pokazuje obiekty, w Mamoko chyba trudniej jest jej je wyodrębnić.
OdpowiedzUsuńA powiem Ci, że na Mamoko Róża lubiła sobie popatrzeć już wcześniej, tyle że chyba faktycznie bez takiego zrozumienia jak przy Czereśniowej. Dla mnie najbardziej znaczące jest chyba to, że Czereśniowa jest realistyczna, wszystko można łatwo nazwać, ona też rozpoznaje już dużo obiektów, a Mamoko jest pod tym względem dużo trudniejsze. Ja jednak lubię obie serie. :)
UsuńMamy wiosnę, bo wiosna była jak akurat kupowałam. Chciałabym oczywiście wszystko bo mam mentalność kolekcjonera, ale póki Ursus się nie włącza całym sobą w czytanie to muszę zachować resztki rozsądku. Raz mieliśmy nawet w rękach Noc (i Staszek usiadł na podłodze w księgarni i oglądał), ale wybrał co inne- Czerwony Pociąg. Masz Czerwony pociąg? Jest ekstra, bo ma rozkładówki rozwijane na 4 A4.
OdpowiedzUsuńNa blogu powstaje właśnie regulamin, którego pierwszym punktem staje się: Czytelnicy mają zakaz polecania mi książek, bo i tak mam ich za dużo! ;)
UsuńNie mam Czerwonego pociągu, nie nie mam, a teraz chcę. :( Mój rozsądek też mi często podpowiada takie absurdalne rzeczy jak Tobie, tym bardziej, że mamy takich książek do patrzenia (bardzo modnych, swoją drogą) naprawdę dużo i różnych.
Odpłacam się: znasz Ali Mitgutsch? Jest rewelacyjna!
Znam i mam takie niemieckie grubsze wydanie z dezabilu. A Staszek ma u babci Nad wodą. Może podkradnę sobie do domu bo tam chyba nikt nie używa. Bo Ursus taki chłonny i taki zaniedbany. A pociągu bym oczywiście nie poleciła gdybym nie uważała, że to ważne. I niestraszny mi regulamin! Dostanę bana na komentarze? :D
UsuńJak widać nawet książka bez treści może być wartościowa! :) Książeczki wyglądają świetnie - w oczy rzuca się też solidne wykonanie. A córa skradła moje serce!
OdpowiedzUsuńO tak! Wytrawnemu czytelnikowi nawet brak tekstu nie przeszkadza w czytaniu :D
OdpowiedzUsuń"Czereśniową..." sama polecam komu mogę - według mnie Mamoko się nie umywa (chociaż też "czytujemy")
A małe dziecko skupione godzinami (niechby i kwadransami) nad czymkolwiek? Też o takich słyszałam...
Zazwyczaj jest się w jednym z obozów: Czereśniowa vs. Mamoko. :D Ja uwielbiam obie serie! Mogłabym sobie nawet sama dla przyjemności patrzeć. ;D
UsuńDziewczynki w TUTU, takie piękne, z drogimi zabawkami, nad książkami, takie idealne, haha, nienawidzę tego na blogach, pisałam już Ci o tym kiedyś poza tym. ;-) Ulicę Czereśniową akurat znam, mamy wszystkie, oprócz Nocy, mój syn bardzo je lubił, powiem Ci, że jak miał jakieś dwa lata to nawet może i siedział nad tym godzinami, na przykład w podróży, więc kto wie, kto wie... ;-) Na córkę jeszcze trochę za szybko, ale to tak jak piszesz, trzeba zaskoczyć mając kilkanaście miesięcy, u każdego inaczej.
OdpowiedzUsuńP.S. Pozwoliłam sobie napisać do Ciebie maila, mam nadzieję, że to nie problem, zerknij w wolnej chwili. :)
Jest nadzieja! :D Bardzo lubię dostawać maile, zaraz czytam! :) Kto by nie miał wolnej chwili o 4 nad ranem! :P
UsuńAle tam się dzieje! Podziwiam inne dzieci w podobnym wieku do Antka, że tak chętnie czytają i oglądają książeczki. U nas trwa to kilka minut, ba śmiało powiem max 3 :p a później książka ląduje na ziemi albo w buzi.
OdpowiedzUsuńKurczę, u nas póki co 'Ulica Czereśniowa' służy do walenia nią w głowę:((((( zazdrość więc, do blogowych dzieci ze spódniczkami tutu dodaję kolejną blogową ślicznotkę z wisienkowymi kolczykami i oficjalnie wpadam w rozpacz że moja Mill nie zna się na terenowych lekturach :)
OdpowiedzUsuńMoja córcia złapała czereśniową jak miała 15 miesięcy, za to synek nie ma jeszcze roku i chętnie ogląda, więc nie martw się, każde dziecko ma swój czas. :-)
UsuńO jakie świetne! :) Teraz dzieci mają zupełnie inaczej, niż my w ich wieku, gdy wszystkiego brakowało... ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Ta sama książka może być zupełnie o czymś innym dla różnych czytelników. Ogranicza nas tylko wyobraźnia ;)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie wcinam czereśnie aż mi się uszy trzęsą :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się w 100%, uwielbiam Czereśniową :)
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcia najcudowniejsze!! A książki mam i polecam każdemu :-)
OdpowiedzUsuńTwój blog mi niesamowicie generuje potrzeby :)
OdpowiedzUsuńChcę wszystko, co pokazujesz dla dzieci.
Pokazuj dalej, będę wiedziała, jak Małego rozwijać. :)
Super blog.
A czy uważasz, że czereśniowa zainteresuje pięciolatka? Czy już nie jest za duży na takie obrazkowe książki? Dopiero teraz je odkryłam, są cudowne, przymierzam się do zamówienia lata, ale zastanawiam się właśnie czy moje dziecko nie jest na to za duże? Jestem wielbicielką książek dla dzieci i młodzieży i jak widzę takie cudo to nie mogę się powstrzymać od zakupów :)
OdpowiedzUsuńO rany, nie wiem. :P Wydaje mi się, że tak, ale tak naprawdę to trudno powiedzieć, pewnie zależy od dziecka. Chyba najlepiej będzie przejść się z nim do księgarni i przekonać się na własnej skórze. :)
UsuńKupiłam :) i śmiało mogę napisać, że Czereśniowa interesuje również pięciolatka (rocznikowo już sześciolatka). A nawet trzydziestolatkę ;) Mamy Lato i nie możemy przestać oglądać :) Sprawdzanie w księgarni nie wchodziło w grę, bo u nas stacjonarnie nie mogłam tego nigdzie dostać, ale stwierdziłam, że jeśli nie zainteresuje mojego smyka, to na pewno zainteresuje mnie :) Kocham takie piękne książki <3 W planach mam oczywiście pozostałe części :)
UsuńDziękuję za odpowiedź i gratuluję cudownego bloga, na pewno będę zaglądać w wolnej chwili. Pozdrawiam!