![]() |
Za ścianą Sarah Waters Wydawnictwo Prószyński i S-ka Stron: 656 |
Zbyt długo zwlekałam z lekturą najnowszej powieści Sary
Waters, stanowczo zbyt długo! Gdybym wiedziała z jak wyjątkową książką
przyjdzie mi się zmierzyć – nigdy bym do tego nie dopuściła. Myślałam sobie: „Znam
już ten styl, wiem co to będzie, odpuszczę sobie”. O, jak naiwna byłam! Właśnie
na to czekałam, na książkę, która zachwyci mnie literacko, a przy okazji
sprawi, że zapomnę o całym świecie. Najnowsza powieść Waters to arcydzieło!
Rok 1922, czasy powojenne, kiedy to do głosu doszły zmiany
obyczajowe i społeczne („Downton Abbey” się kłania!). Sytuacja finansowa
mieszkającej z matką Frances, zmusza dziewczynę do przyjęcia pod swój dach
lokatorów. Państwo Barber to młode i sympatyczne małżeństwo, jednak trudno jest
zaakceptować obcych ludzi we własnym domu. Stopniowo jednak więzi zostają
zacieśnione, więcej nawet!, Frances i panią Barber zaczyna łączyć namiętne
uczucie. Już, już wydawać by się mogło, że utoniemy w tym słodkim romansie, że
będzie sielsko, miło i przyjemnie, ale wtedy Waters nieśmiało chrząka i
przypomina, że nie z nią te numery. Zaskoczenia, szalone zwroty akcji i
osłupienie na twarzy czytelnika – do tego nas przyzwyczaiła i to daje tym
razem.
Choć już „Złodziejka” nazywana była kryminałem, to ja
(pisałam zresztą o tym – KLIK!) nie nazwałabym jej w ten sposób. Tym razem
powieść nabiera prawdziwie kryminalnego charakteru, a wątek śledztwa przeplata
się z psychologicznym dramatem na miarę „Zbrodni i kary”. Dawno żaden kryminał nie
wywołał u mnie takich skrajnych emocji, nerwowego zerkania na koniec czytanej
strony i braku zaufania w słuszność własnych osądów. Przyznam, że dokonałam nadludzkich
wręcz wysiłków powstrzymując samą siebie przed zajrzeniem na koniec książki i
sprawdzeniem jak skończy się ta historia. Nie zapomina przy tym Waters o pozostałych
aspektach powieści. „Za ścianą” to bardzo uniwersalna przypowieść o sile zaufania,
ale też o kruchości uczuć w obliczu podstawowych instynktów. Nie udziela przy
tym autorka jednoznacznych odpowiedzi, to nie byłoby w jej stylu.
Sarah Waters jak zwykle zachwyca swym kunsztem. Jej styl
i język to popis najbieglejszego rzemiosła i najbardziej wybujałej erudycji.
Jak ona pisze! Za pomocą słów potrafi namalować w wyobraźni czytelnika dokładny
obraz sytuacji, a także oddać najskrytsze emocje swych bohaterów. A zadanie nie
jest proste; jej postaci to psychologiczne studnie bez dna. Autorka czyni
niemal żywymi nie tylko protagonistki, ale także postaci drugoplanowe; dba o
analizę ich zachowań i prawdopodobieństwo poczynań. Wiem, że tak postąpiłby
także prawdziwy człowiek. „Za ścianą” jest nieco inne niż powieści Waters,
które już poznałam. Tamte miały nieco dickensowski charakter – opowiedziana
była historia życia pewnej postaci, a jej losy rozpisane były na wiele
fabularnych lat. Tutaj wycinek czasu, który poznajemy jest znacznie krótszy. To
chwilowe emocje, obawy i namiętności, dużo bardziej niż doświadczenia z
młodości, mają wpływ na postępowanie bohaterów.
Realizm Waters to zresztą kolejna rzecz, którą zachwycam
się za każdym razem. Czytając „Za ścianą” miałam wrażenie, że w jakiś magiczny
sposób przeniosłam się w czasie i przestrzeni. Spacer bohaterki nie jest tu jedynie
spacerem. To podana niby mimochodem topografia Londynu z początków XX stulecia,
to melodia, którą gra mijany kataryniarz i smakowite zapachy z mijanej
kawiarenki. Tę powieść się widzi, słyszy i czuje. Znawczyni epoki
wiktoriańskiej daje też czytelnikowi wgląd w najróżniejsze dziedziny życia
ówczesnych ludzi. Obok więc szczegółowego przebiegu procesu karnego dowiedzieć
się możemy co się wówczas jadało, jakich środków czystości używano do mycia
podłogi, jak wyglądały toalety, czy ówczesne damy goliły nogi (tak!), jak wywoływały
poronienie i jak mocowały podpaski. Filmowe to wszystko bardzo i producenci z
BBC mają w zasadzie gotowy materiał na znakomity miniserial.
To naprawdę wielka sztuka połączyć znakomity kryminał,
romans, powieść obyczajową i historyczną w jednym, nadać jej oryginalnego rysu,
wpleść w to wszystko realistyczne postaci i zaprawić całość tym tajemniczym
magnetyzmem, który nie pozwala się odlepić od kartek. Sarze Waters się udało,
jak zwykle zresztą. „Za ścianą” to idealna powieść nie tylko dla tych, którzy
autorkę już znają i cenią (tu odnajdą ją dojrzałą i w najwyższej formie), ale
też dla wszystkich tych, którzy chcą dopiero rozpocząć swoją przygodę z jej
twórczością. Bardzo, bardzo polecam!
___________________
Wydawnictwo Prószyński i S-ka postanowiło wznowić
niedostępne już powieści Waters w nowych, efektownych, twardych okładkach.
Cieszy mnie to niezmiernie, bo Sarah Waters to pisarka, która ciągle nie jest u
nas znana tak bardzo, jak być powinna. Mamy więc nowość – „Za ścianą”, poza tym
„Pod osłoną nocy” (mam tę książkę jeszcze w starym wydaniu i myślę, że niedługo
przeczytam), a już w sierpniu ukaże się „Złodziejka” (po recenzji kilka osób
mnie o nią pytało, będzie więc okazja, żeby przeczytać!). :)
Przeczytaj też recenzje innych powieści Sary Waters:
Ostatnio widziałam ją w księgarni, przyciągnęła mnie piękna, twarda okładka i teraz mam na nią chrapkę. Ogólnie nie znam tej autorki, więc może czas to zmienić:)
OdpowiedzUsuńPowtórzę to, co pisałam na FB, bardzo chętnie sięgnę po taką lekturę, czuję się zachęcona (szczególnie tym, że to czasy dwudziestolecia międzywojennego ;) ).
OdpowiedzUsuńCzyli to może być książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńOstatnio wróciłam do czytania, znalazłam czas, więc wiem jaką książkę kupię w przyszłym miesiącu.
Nie wiem czy się skusze. Jakoś treść mnie szczególnie nie zaciekawiła :(
OdpowiedzUsuńGdyby nie poprzednie recenzje na tym blogu to bym nie wiedziała nawet kim jest ta autorka a tak właśnie kilka dni temu skończyłam 'Muskając aksamit'. Bardzo mi się podobało, przede wszystkim ta drobiazgowość autorki jeśli chodzi o szczegóły historyczne no i zakulisowe spojrzenie na działalność artystyczną z epoki. Bardzo chętnie przeczytam teraz 'za ścianą' i juz zacieram ręce na nowe wydanie 'Zlodziejki'. Dzięki!
OdpowiedzUsuńIga
Nie znam twórczości autorki, ale może przeczytam z ciekawości :).
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem mam na półce, bo tak się sprytnie zamieniłam z mamą za Złodziejkę, że koniec końców obie są moje. Ale kolejka książek do czytania niestety przyrasta szybciej niż jest obsługiwana. Ale napisać chciałam przede wszystkim, że uwielbiam to uczucie, gdy długo trzymana na półce książka okazuje się wielkim objawieniem i gdy przez całą lekturę pytam siebie, czemu wcześniej nie sięgnęłam po nią.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, te okładki są świetne. Mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać jakąś książkę autorki :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Tyle emocji w Twojej recenzji, książka musi być naprawdę niezła :D Aż chcę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuń