Książki chciałam pokazać na blogu już jakiś czas temu.
Ich grupą docelową są, z założenia, zaczynające dopiero czytać kilkulatki,
jednak mam Wam zamiar dzisiaj udowodnić, że to idealne książki dla roczniaków.
Mowa o dwóch seriach wydawniczych. Jedną z nich jest
nasza, rodzima, wydana przez Egmont seria „Czytam sobie” (KLIK!). Na pewno o niej słyszeliście. To trzypoziomowy program
wspierający naukę samodzielnego czytania. Poziom pierwszy, w którym tekstu jest
najmniej, a zdania są proste jest tym, co interesuje mnie dzisiaj najbardziej.
Amerykanie też mają coś takiego.* Tam kilka wydawnictw stworzyło bardzo podobne
serie. Są między innymi Penguin Group ze swoim „Penguin Young Readers” (KLIK!) oraz Random House z chyba
najpopularniejszą (i liczącą dziesiątki, o ile nie setki tytułów) serią „Step
Into Reading” (KLIK!).
*[Być może mają to też inne narodowości, ja dobrze znam
jedynie serię amerykańską].
Co w tym takiego wyjątkowego? Ano to, że na każdej
stronie znajduje się duży obrazek i najczęściej jedno tylko, proste zdanie.
Pamiętacie książeczki tematyczne, których przegląd zrobiłam TUTAJ? Formuła
jednego obrazka na stronie świetnie sprawdza się u kilkumiesięcznych maluchów,
u nas zapoczątkowała etap rozpoznawania obiektów na ilustracjach. Te książki to
jakby następny poziom – tu zamiast pojedynczych słów pojawiają się całe zdania.
Czytamy z Różą najróżniejsze książki; poznawane teksty, a wraz z nimi okresy
wytężonej uwagi, koncentracji i skupienia stale się wydłużają. Królują u nas
obecnie pokaźnych rozmiarów rymowanki. Czy jednak kilkunastomiesięczne dziecko
jest w stanie zrozumieć całą ich treść? Czy słuchając „Grzybów” Brzechwy ma tak
naprawdę świadomość o czym jest ta historia? Mam wrażenie, że nie do końca (co
oczywiście nie znaczy, że nie należy ich czytać; należy!). Książki do nauki
czytania z poziomu pierwszego są natomiast tym, co już roczne dziecko, podpierając
się obrazkiem, który dokładnie obrazuje treść, zrozumie, a to z kolei dostarczy
mu sporo satysfakcji i zachęci do dalszych czytelniczych wyzwań. U nas te
książki stanowiły odskocznię właśnie do poważniejszych tekstów.
Nie mogę się pozbyć wrażenia, że seria polska wzorowana
jest na tej amerykańskiej; podobny rozkład etapów, nawet grafika z tylnej
okładki je prezentująca.
Książki można oczywiście wykorzystać także do nauki
czytania... niekoniecznie tradycyjnego. Nie są to może idealne materiały do
czytania metodą Domana (tam obrazek powinien znajdować się na jednej stronie, a
zdanie na drugiej), jednak nie ma na co narzekać. Tekst jest dobrze wyeksponowany,
czytelny. Zrobiłam test i przygotowałam kilka plansz z wyrazami z książki,
którą Róża szczególnie lubi. Dołączyłam je do naszych standardowych sesji, po
czym poprosiłam Rózię o wskazanie w tekście tych słów – nie miała z tym
najmniejszego problemu! :)
Książki po angielsku świetnie natomiast sprawdzą się u
starszych dzieci, które dopiero zaczynają swoją przygodę z językiem obcym. I
one, dzięki prostym, nierzadko zabawnym zdaniom, odkryją, że rozumieją o co
chodzi w tekście. Można je kupić w polskich księgarniach obcojęzycznych już za
13 złotych, na Amazonie jeszcze taniej; to niezła cena za naprawdę dobry
materiał edukacyjny.
Super wpis. Książki "czytam sobie" mamy i czytamy. Początki były trudne, ale teraz syn (prawie 7 latek) sam po nie sięga i czyta mi każdego wieczora jedną książeczkę. Zainspirowałaś mnie tymi "step into reading" Zakupiłam na amazon kilka sztuk. Jestem ich bardzo ciekawa. Dzięki. ps. chętnie przeczytałabym wpis o waszych anglojęzycznych zbiorach również tych w temacie ESL jeśli takie macie:D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJagoda
Świetny pomysł! Mam kilka tych książek dla starszego syna, on czyta je już sam, ale nigdy nie pomyślałam, żeby je czytać z Małą. Spróbowałam i naprawdę jej się to podoba, rozumie te zdania. Później będzie można czytać etap drugi.
OdpowiedzUsuńP.S. A ja ciągle czekam na post o czytaniu globalnym! :-) Postanowiłam sobie, że wreszcie się za to zabiorę jak napiszesz co i jak. :-)